Czy media społecznościowe mogą służyć akcjom społecznym?
Internet jest miejscem, w którym jego użytkownicy wykonują przeróżne rzeczy, dzięki którym mogą żyć nawet nie wychodząc z domu. Dzięki rozwojowi technologii i ery internetu, nowe media mogą przysłużyć się nawet do zmiany świata na lepszy. Choć zwrot ten brzmi dość patetycznie, faktem jest, że nowe media sprawiają, że dziś dużo łatwiej jest zwrócić uwagę na problemy. O których nikt wcześniej by nawet nie pomyślał; a może właśnie pomyślał, ale nie miał, jak przekazać tego tak dużej grupie osób, do jakiej dotarcie, dziś umożliwia mu internet. Właśnie na takim schemacie oparty jest online-aktywizm, czy też jego pejoratywny zamiennik kliktywizm. Pod tym nieznanym jeszcze niedawno pojęciem, mieszczą się wszelkie akcje społeczne jakie organizują internetowi aktywiści. Chcąc zwrócić uwagę na istotne dla społeczeństwa problemy. Media społecznościowe służą im za narzędzie do organizacji wszelkiego rodzaju protestów, najpierw internetowych, a później już realnych. Sprawiających, że setki ludzi wychodzą na ulice, żeby solidarnie zmieniać świat.
Krytycy nie wierzą w moc online-aktywizmu
Krytycy kliktywizmu uważają, że inicjowane w ten sposób ruchy społeczne wykorzystują techniki marketingowe. Przez co przypominają one jedynie kampanie reklamowe, w których informacje są kontrolowane. A komunikaty upraszczane i redukowane, w celu poprawienia statystyk. Finalnie sprowadza się to do miernych efektów rzeczywistych działań i ograniczenia się jedynie do zbierania podpisów pod petycjami. Wysyłania mailingów czy odwiedzania stron internetowych. Aktywiści są również traktowani przez krytyków jak ,,oszuści sumień”, którzy sprawiają, że po kliknięciu i wpłaceniu danej kwoty na szczytny cel ludzie mają jedynie czyste sumienie, bo udzielili pomocy. Jednak pomoc ta zamiast realnego wymiaru, ma tylko ten internetowy. Zwalnia ich to z prawdziwej odpowiedzialności. Przez co zmniejsza czujność na rzeczywiste zagrożenia i problemy. Ilu z klikających weryfikuje czy ich działanie rzeczywiście coś zmieniło i miało sens?
Druga strona medalu, czyli argumenty przemawiające za online-aktywizmem
Załóżmy jednak, że media alternatywne służą realizacji idei aktywnego społeczeństwa i są świetnym sposobem na zrobienie czegoś dobrego dla świata w prosty sposób. Czasem nawet bez konieczności wychodzenia z domu. Jak pokazują niektóre z zainicjowanych w sieci akcji społecznych, dzięki internetowym aktywistom istnieje szansa na zwrócenie uwagi na problemy, o których wcześniej wiele osób by zwyczajnie nie pomyślało. Przykładem jest chociażby Polski Alarm Smogowy (PAS), czyli inicjatywa zrzeszająca ruchy obywatelskie, martwiące się o złą jakość powietrza w Polsce. Dzięki tak dużemu nagłośnieniu akcji, oczy Polaków zostały zwrócone ku problemowi dużej ilości smogu w różnych rejonach kraju. Wcześniej większość z tych osób nie zauważała tego zjawiska, nie uświadamiając sobie go.
„Nie spal się na starcie” – kampania dla młodych
Internet jest również najprostszą metodą na dotarcie do młodych osób, które rzadko oglądają telewizję. Rzadko czytają gazety, a czasem nawet rzadko uczestniczą w życiu społecznym. Właśnie z takiego założenia wyszła fundacja Aflofarm rozpoczynając kampanię społeczną pod hasłem: „Nie spal się na starcie”. Głównym założeniem kampanii jest opublikowanie filmu i uświadomienie nastolatkom w wieku 12 – 16 lat, że nawet niewinne zapalenie pierwszego papierosa, może mieć śmiertelne skutki. Dodatkowo, aby zachęcić młodzież do włączenia się w akcję fundacja zorganizowała konkurs polegający na nakręceniu dalszej części filmu. Mówiącego o negatywnych skutkach palenia. Co w wyborze kanału komunikacji z młodzieżą, która biegle posługuję się mediami społecznościowymi, wydaje się być strzałem w dziesiątkę.
Internet jako narzędzie, a nie cel
Może Internet i działania w nowych media nie są najaktywniejszą formą pomocy i budowania informacji w świadomości ludzi. Za to z pewnością dają możliwość uzyskania ogromnego zasięgu i dotarcia do tysięcy, albo milionów osób, które bez tego mogłyby nigdy nie dowiedzieć się o istnieniu jakieś problemu. Zdaję się, że White miał rację mówiąc, żebyśmy traktowali Internet jak narzędzie a nie cel, żebyśmy mniej klikali a więcej działali.
Oczywiście że mogą – według mnie trochę głupie pytanie ; – )